Dzieci z Pahiatua – 75. rocznica nieznanej historii

W pierwszych miesiącach 1940 roku rozpoczęła się masowa wywózka polskiej ludności w głąb ZSRR. Do 1946 roku wysiedlono tam łącznie około 700 tys. Polaków. Byli oni osiedlani w kołchozach, zmuszani do katorżniczej pracy, skazani na nieludzkie warunki życia. Ich los odmienił układ Sikorski-Majski z 30 lipca 1942 roku, który zezwalał przebywającym na terenie sowieckiej Rosji opuścić kraj. Uciekający dołączali do Armii Andersa, która również ewakuowała się z ZSRR. Kiedy pochód Polaków dotarł do Persji (dzisiejszy Iran), Czerwony Krzyż zorganizował obozy, w których wycieńczonym udzielano niezbędnej pomocy medycznej i humanitarnej. Ostatecznie w Persji, Teheranie i Isfahanie została część dzieci z opiekunami.

Tam rozpoczął się jeden z mało znanych epizodów polskiej historii. W 1944 roku 733 dzieci i 105 dorosłych z Bliskiego Wschodu udało się do Nowej Zelandii. Przepłynęli tam jednym z kilku transportów polskich cywili, organizowanych do Meksyku, Libanu, Tanzanii czy Indii. Miały one na celu zapewnienie cywilom tymczasowo lepszych warunków życia, z dala od działań wojennych.

Podróż zaczęła się pod koniec września 1944 roku. Sułtanabad, Ahwaz, port Chorramszachr, Tygrys i Eufrat – to tylko niektóre nazwy portów i rzek, które mijali polscy cywile na pokładzie amerykańskiego transportowca USS Randall. Podczas rejsu amerykańscy żołnierze, pomimo bariery językowej, organizowali dla małych Polaków gry i zabawy. W czasie rozgrywanych z dziećmi meczów niejedna z piłek wylądowała za burtą. Okręt przypłynął do portu w Wellington wieczorem 31 października 1944 roku. Dzień później polskie dzieci zeszły na ląd i zostały hucznie przywitane przez mieszkańców nowozelandzkiej stolicy z premierem Peterem Fraserem na czele.

Nie byłoby tego rejsu, gdyby nie działania hrabiny Marii Wodzickiej – laborantki w pracowniach Uniwersytetu Jagiellońskiego, gleboznawczyni, delegatki Polskiego Czerwonego Krzyża, żony konsula RP w Nowej Zelandii K.A. Wodzickiego. W 1943 roku odwiedziła ona inną grupę polskich dzieci w Wellington, gdzie zatrzymały się na trasie rejsu z Persji do Meksyku. Po tym spotkaniu zdecydowała się zorganizować podobne schronienie dla reszty Polaków pozostałych na Bliskim Wschodzie. Dzięki przychylności premiera Nowej Zelandii, zaangażowaniu lokalnej społeczności i współpracy polskiego Rządu na Uchodźstwie, po kilku miesiącach zorganizowano Obóz Polskich Dzieci w Pahiatua. To tam spędziły one kolejnych kilka lat swojego dzieciństwa takim, jakie było przed wybuchem wojny – pełnego zabaw i śmiechu, ale też nauki, pomocy i bezpiecznego wchodzenia w dorosłość.

W obozie znajdowała się szkoła i stołówka, na jego terenie organizowano Zbiórki Związku Harcerstwa Polskiego i uczono dzieci narodowej gry Nowej Zelandii – rugby. Kilka lat pobytu w Pahiatua najlepiej ujmuje w słowach jedna z Dzieci, Bożena Terlecka: „Do dziś dnia jestem bardzo wdzięczna, że mogłam w tym gronie się wychować. To była moja rodzina i dalej jest. Dziewczynki i chłopcy, których znam z tamtych lat… Czuję się, że jestem ich siostrą – nie rodzoną, ale przyrodnią siostrą”. Obóz Polskich Dzieci w Pahiatua funkcjonował do 1946 roku.

Po jego rozwiązaniu większość Polaków pozostała w Nowej Zelandii, do powojennej Polski powróciło niewielu z nich. Żadne z Dzieci z Pahiatua nie zapomniało o kraju, z którego zostali brutalnie wysiedleni. 1 listopada 2019 roku przypada 75. rocznica przybycia polskich dzieci do Nowej Zelandii.

Część z bohaterów tej historii podzieliła się z nami swoimi wspomnieniami z tego czasu. Ich relacje oraz publikację o historii Dzieci z Pahiatua do ściągnięcia znajdą Państwo na stronie Archiwum Emigranta: http://www.archiwumemigranta.pl/pl/kolekcje/dzieci_z_pahiatua.

Zdjęcia zamieszczone w artykule dzięki uprzejmości Polish Children’s Reunion Committee.

Share

Related posts:

Nadchodzące wydarzenia