Jesteśmy już blisko. Tak myślę, tak czuję. Staram się zawsze czuć i myśleć, żeby się nie oszukiwać i uzupełniać wrażenia. Wszystkiego chyba nie da się przemyśleć – mam sporą głowę, a i tak nie mieszczą się w niej najbardziej skomplikowane sprawy. Jeszcze inne wyfruwają uszami. Na Zatoce Gdańskiej strasznie wieje i trochę boję się, że coś ucieknie razem z wiatrem. Nieraz mi się to już przytrafiło! Parę moich naprawdę niezłych rozważań wciąż unosi się w chmurach w okolicach Kinszasy!
Ciekawe czym przywita nas Gdynia. Ciastem? Ciepłą herbatą, albo kawą? Albo zupą? Zjadłabym zupę, taką z warzywami, makaronem, ziemniakami, kukurydzą i grzybami. Może ktoś przyniesie kurtki, dla tych spośród nas, którzy nie nawykli do chłodniejszego klimatu? Albo buty, dla tych którzy ich nie mają, a bardzo chcieliby mieć? A może, wręcz przeciwnie – na nabrzeże wylegną tłumy, które zechcą nas wygwizdać i pogonić w cztery wiatry? Z transparentami i dłońmi zaciśniętymi w pięści. Lubię myśleć, że ludzie, stwory, ptaki i inne osoby są z gruntu dobrzy, ale to chyba nieprawda i taka myśl, choć przyjemna, może wyprowadzić na manowce.
Po obu stronach naszej arki płyną meduzy. Zapraszamy je na statek. Wychodzą, choć nie mają nóg, żeby usiąść na krzesłach ustawionych na burcie. Niektóre siadają nonszalancko, szeroko rozstawiając te swoje nieistniejące nogi. Jeszcze inne skromniutko, na samym koniuszku siedziska. Moja matka, która jest hipopotamem, nie kryje zdziwienia – w całym swoim szalonym życiu nie widziała jeszcze tylu nieistniejących kończyn! Proszę podać mi kokosa – woła i trzaska tyłkiem o pokład!
Gdynio, już niedługo!
Ten tekst jest częścią dziennika Agathe, powstającego w ramach projektu „Arka Agathe”. Kolejne odcinki będą publikowane codziennie do 9 grudnia 2023.
Ostatnie odcinki: