W czerwcu 2015 r. Muzeum Emigracji w Gdyni odwiedziła pani Maria Jopyk, aby przekazać w ramach darowizny pamiątki po swoim zmarłym bracie, Jerzym Fuksie. Pani Maria wielokrotnie odwiedzała Muzeum, aby podzielić się informacjami o swoim krewnym. Jego historia okazała się niezwykle ciekawa.
Jerzy Fuks urodził się w 1930 r. w Warszawie. Jego ojciec – chorąży Adam Fuks – służył w Jarosławcu jako telegrafista. Wraz z matką Marią Fuks oraz młodszym rodzeństwem (Adamem i Marią) Jerzy Fuks okres II wojny światowej spędzili w Bochni. Po wojnie rodzina przeniosła się do Gdyni, gdzie Jerzy zaczął naukę w Szkole Morskiej. Aby uniknąć powołania do wojska, zaciągnął się na statek płynący do Ameryki Południowej. Po pobycie w Buenos Aires oraz Sao Paulo dotarł do Marsylii, gdzie spędził prawie trzy lata, by następnie osiąść na stałe w Chicago (1956-1967).
Początki Jerzego Fuksa w USA nie należały do najłatwiejszych, ponieważ musiał łączyć pracę zarobkową z uczęszczaniem do szkoły językowej.
Jak sam wspominał: „mam mało czasu, chodzę do szkoły, a pracuję 45 mil (około 80 km) od Chicago. Wprawdzie dojeżdżam do pracy autostradą 65 mil na godzinę (120 kilometrów na godzinę), ale najdłużej to trwa wydostanie się z miasta, prawie godzinę”. Jego sytuacja uległa jednak z czasem poprawie, gdyż dorobił się samochodu oraz otworzył sklep ze sprzętem do sportów wodnych. Marzył również o uruchomieniu restauracji serwującej owoce morza.
Darowizna Pani Marii składa się z walizki, fotografii, listów, pocztówek oraz innych dokumentów. Mówią one o życiu Jerzego Fuksa, zaczynając od czasów harcerskich, przez okres gdyński, pracę w magazynach, aż po wypoczynek na rybach. Zdjęcia ilustrują pozytywne aspekty życia Jerzego Fuksa na emigracji. Warto podkreślić, że pomimo samotnego startu za granicą i przebywania z dala od domu i bliskich, był zmotywowany i z stawiał czoła wyzwaniom z uśmiechem na twarzy.
Dotyczy to również czasu pracy – nie raz można zaobserwować, jak odpoczywa na kartonach albo z werwą kieruje wózkiem widłowym. W listach często pocieszał swoich rodziców i prosił, aby się o niego nie martwili: „tym, że jestem bez pracy wcale się nie martw. Mnie się lepiej powodzi bez pracy niż Wam, którzy pracujecie”. Jerzy Fuks był zaradny i samodzielny, a z jego korespondencji wybijała się chęć do działania:
„mam masę projektów na przyszłość, brak mi tylko gotówki, może tę jakoś zarobię”, „obecnie muszę iść już do pracy i zacząć zarabiać. Dość już tego lenistwa i kieszeń prawie pusta”.
Widać różnicę w listach pisanych do poszczególnych członków rodziny. Ojcu przekazywał, że „ja jestem zdrów i cały. Teraz mam inny samochód, bo tamten już był wykończony”, a matce oświadczył iż „myślę otworzyć drugi sklep na południu, może Texasie, Mexyku, względnie Portoryko. Floryda niewykluczona”. Wyraźna byłą też troska o siostrę „Marylkę”. Brat doradzał jej co ma zrobić, zapraszał do siebie, oferował pomoc: „Gdybyś się zdecydowała przyjechać to […] otworzymy jakiś mały sklep i pracowałabyś u mnie i naturalnie chodziła do szkoły”, „ucz się teraz jak najwięcej po angielsku. Myślę, że tutaj możesz skończyć medycynę, względnie stomatologię”. Ponad wszystko cechowała go szczerość i troska o bliskich.
Jerzy Fuks zmarł nagle na atak serca. W związku z trudnościami z wyjazdem z Polski, na jego pogrzebie brakowało członków rodziny, a o kłopotach z podróżą do Stanów pisano: „na Twój natychmiastowy tu przyjazd nikt nie chce papierów podpisać i płacić”. Pojawiły się również inne problemy: „do sklepu, przy którym kątem sypiał nikt nie ma prawa wejść i zadysponować pozostałościami po zmarłym – bo takie prawo tu – że tylko Rodzina Jego ma ku temu prawo!!”. Matka Jerzego Fuksa nie mogła otrzymać emerytury po zmarłym, ponieważ przynajmniej w połowie nie utrzymywała się z pieniędzy czy prezentów przesyłanych jej przez syna.
Emigracyjne losy Jerzego Fuksa pełne są momentów radości, ale też smutku wynikającego z długotrwałej rozłąki. Zgromadzone i opracowane przez Muzeum Emigracji w Gdyni obiekty pozwalają ukazać jego życie i przybliżyć sylwetkę jednego z wielu Polaków, którzy zdecydowali się na stałe opuścić swoją ojczyznę i rozpocząć nowe życie za granicą.
Anna Wróblewska
Specjalistka ds. Zbiorów